Prawie 400 mld dolarów – taki pułap osiągnęły inwestycje w źródła odnawialne w ciągu pierwszych 6 miesięcy 2025 roku. To historyczny rekord, ale też żaden wyjątek, bo w świecie transformacji energetycznej epokowe granice przesuwane są praktycznie każdego dnia.
To już pewne: świat przechodzi kolejną rewolucję przemysłową, tym razem okrzykniętą mianem „transformacji energetycznej”. Ludzkość przestawia się na bezemisyjne źródła energii wsparte odpowiednią osnową technologiczną. Proces ten postępuje w rekordowym tempie, wyprzedzając znacząco pierwszą rewolucję przemysłową zapoczątkowaną w XVIII wieku. Aby to dostrzec, wystarczy spojrzeć na podstawowe dane.

Cicha rewolucja
Na początku XXI wieku źródła odnawialne stanowiły ok. 18% światowej produkcji energii elektrycznej. Za prawie całość tego wolumenu odpowiadała hydroenergetyka. Dziś udział ten sięga ponad 31%, z czego za mniej więcej połowę odpowiadają źródła, jakie jeszcze ćwierć wieku temu praktycznie nie istniały w globalnej energetyce – turbiny wiatrowe i panele fotowoltaiczne. Dodając do tego – również bezemisyjną – energetykę jądrową, okazuje się, że ponad 40% światowej produkcji energii elektrycznej odbywa się bez generowania gazów cieplarnianych. Do 2030 roku współczynnik ten ma wzrosnąć do 50%.
Rozrost mocy bezemisyjnych był możliwy głównie dzięki astronomicznemu rozwojowi energetyki wiatrowej i słonecznej. Skala postępu w tym zakresie naprawdę szokuje. W 2000 roku na świecie działało jedynie 16 GW mocy w turbinach wiatrowych (lądowych i morskich). Dziś jest to ok. 1200 GW. Dwadzieścia pięć lat temu urządzenia te miały moc zainstalowaną w przedziale 0,2–1 MW. Obecnie największe jednostki tego rodzaju dysponują mocą 26 MW, a ich producenci zaznaczają, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Z kolei jeśli chodzi o energię słoneczną, to na przestrzeni ostatnich piętnastu lat produkcja prądu z paneli fotowoltaicznych podwajała się co trzy lata. W 2024 roku technologia ta wygenerowała 2131 TWh, czyli trzynaście razy tyle, ile wynosi roczne zużycie elektryczności w Polsce. Pozwoliło to uniknąć emisji ok. 1,6 mld ton CO2. Światowe moce zainstalowane sięgają 1900 GW, ale liczba ta zmienia się w zasadzie z każdym dniem. Wynika to z prostego faktu: o ile w 1970 roku za 1 wat mocy w fotowoltaice płaciło się ok. 100 dolarów, to obecnie koszt ten sięga ok. 10 centów. Fotowoltaika stała się najszybciej taniejącą technologią w historii ludzkości.
Swój renesans przeżywa także energetyka jądrowa. Podczas szczytu COP28 w Dubaju 31 państw świata – w tym atomowi liderzy: USA, Francja i Japonia, a także kraje zaczynające swoją przygodę z tym źródłem, np. Polska – zapowiedziało potrojenie mocy w elektrowniach nuklearnych do roku 2050. Oznacza to, że w ciągu najbliższych dwudziestu pięciu lat energetyka jądrowa powinna przebić granicę 1000 GW mocy zainstalowanej.
Podobnie rewolucyjne tempo zmian daje się zauważyć na polu elektromobilności (szacunki wskazują, że w 2025 roku sprzedaż pasażerskich aut elektrycznych sięgnie 22 mln sztuk, co oznacza rokroczny wzrost w wysokości 25%), efektywności energetycznej (w 2025 roku światowe nakłady na ten cel mają sięgać ok. 400 mld dolarów, co jest wzrostem o ponad 100 mld dolarów w pięć lat) oraz magazynów energii (same bateryjne magazyny zainstalowane w 2025 roku mają dysponować pojemnością 247 gigawatogodzin, czyli ponad dziesięć razy większą od tej, którą dysponowały magazyny oddane do użytku w roku 2020).
Podsumowując: łącznie na świecie w 2024 roku wydano na transformację energetyczną 2 bln dolarów – najwięcej w historii. Oznacza to również, że na każdego dolara wydawanego na paliwa kopalne przypadają dwa dolary przeznaczane na rozwój technologii bezemisyjnych.
Po co to wszystko?
Choć transformacja energetyczna jest zjawiskiem globalnym, to dla poszczególnych państw świata ma inny cel, sens i wymiar. Generalnie powiedzieć można, że proces ten spełnia trzy podstawowe funkcje.
Po pierwsze, transformacja jest odpowiedzią na spowodowaną przez człowieka zmianę klimatu. Pierwsza rewolucja przemysłowa przyniosła bowiem – poza niewątpliwym rozwojem – problem w postaci kumulowanych w atmosferze emisji gazów cieplarnianych. Substancje te zaczęły podnosić średnią temperaturę powierzchni Ziemi w sposób bezprecedensowy względem znanej historii geologicznej planety. Przełożyło się to na zaburzenie naturalnych wzorców pogodowych i nasilenie gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Proceder ten stwarza realne ryzyko dla ludzkiej cywilizacji – już teraz uderza w jej podstawy, np. w łańcuchy dostaw żywności. Przykładowo we Włoszech i w Hiszpanii ceny oliwy z oliwek wzrosły w 2024 roku o 50% ze względu na susze trwające od roku 2022, w Ghanie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej ceny kakao wzrosły o 280% po długotrwałej fali upałów w 2024 roku, a w Australii ceny sałaty wzrosły o 300% po powodziach z roku 2022. Transformacja energetyczna daje szanse na powstrzymanie tego zjawiska – i uniknięcie jeszcze poważniejszych konsekwencji.
Po drugie, przechodzenie na nowe rozwiązania energetyczne stało się opłacalnym biznesem, który generuje wzrost gospodarczy, rozwój technologiczny i miejsca pracy. W 2024 roku sektor transformacji energetycznej odpowiadał za 10% chińskiego PKB i aż 25% wzrostu tego PKB. Równolegle w Unii Europejskiej panele fotowoltaiczne i magazyny energii zrobiły się tak tanie i dostępne, że służą nawet za materiał do obudowania płotów i balkonów, generując przy tym energię elektryczną. Z kolei w samej Polsce sektor źródeł odnawialnych zatrudnia ponad 110 tys. osób, a w kolejnych latach liczba ta ma wzrosnąć do 300 tys.
Po trzecie, transformacja energetyczna polegająca na odchodzeniu od paliw kopalnych to również proces o znaczeniu geopolitycznym, pozwalający zmniejszyć zależności oraz przearanżować łańcuchy dostaw. Ma to potężny wymiar gospodarczy i polityczny: tylko w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat Polacy wydali na import paliw kopalnych aż 1,7 bln zł. Gdyby dzięki transformacji udało się oszczędzić zaledwie 10% tej kwoty, to w polskiej gospodarce zostałoby 170 mld zł, a więc mniej więcej tyle, ile ma kosztować pierwsza stawiana w Polsce elektrownia jądrowa. Tymczasem pieniądze te trafiły do innych państw – czasami wrogich, np. do Rosji, która nie wahała się użyć swych surowców energetycznych jako broni w 2022 roku.
Jak widać, transformacja energetyczna nie jest abstrakcyjnym procesem, do którego świat dopiero się szykuje, tylko nowym paradygmatem politycznym, gospodarczym i społecznym rzeczywistości. To wielkie wyzwanie, które – jak każda rewolucja przemysłowa – będzie miało swoje problemy, zakręty czy porażki. Jednak już teraz wiadomo, że najbardziej stracą na nim ci, którzy z jakiegoś względu nie wezmą w nim udziału.
Jakub Wiech